Czy zawsze warto wygrać hackathon?
Konkursy a prawo autorskie
Proces twórczy
W rzeczywistości cyfrowej zdążyliśmy już przyzwyczaić się do powszechnej dostępności wiedzy. Jest to proces zaawansowany już tak bardzo, że większym wyzwaniem niż dostęp do wiedzy, stało się poszukiwanie odpowiednich filtrów do jej weryfikacji.
Po znalezieniu lub już w trakcie poszukiwań odpowiednio przefiltrowanej treści, rozpocząć może się proces twórczy. Brytyjski kompozytor Jonathan Harvey tłumaczył, że:
komponowanie to proces zapożyczania różnych elementów, a kompozytor odpowiada tylko za ich wyselekcjonowanie i umiejscowienie w nowej całości.
Nie idzie oczywiście w tym miejscu o to, by proces twórczy sprowadzić do budowania fortecy z klocków bezmyślnie wyciąganych z różnych pudełek. Raczej istotne jest wskazanie, że choć źródła inspiracji mogą być wewnętrzne, wręcz duchowe i bardzo głębokie, to równie dobrze mogą one pochodzić z zewnątrz. I tak jak wspominał Harvey: znającemu swą wartość twórcy nie przeszkadza fakt, że utwór może przypominać dzieło kogoś innego albo być czymś absolutnie nowym.
Hackathon to zintegrowany proces twórczy
Podobnie w mojej ocenie jest na przeróżnych hackathonach (wydarzenie skierowane na rozwiązanie określonego problemu społecznego lub biznesowego, skierowane do programistów i nie tylko). Hackathony mogą dotyczyć zróżnicowanych zagadnień, między innymi:
- tych dotyczących odpowiedzi na wyzwania związane z pandemią (zob. kwietniową edycję Hackyeah); przy okazji: w listopadzie już kolejna edycja (oczywiście online);
- tych dotyczących technologii blockchain (zob. Igrzyszka Blockchain @barte);
- czy tych dotyczących legaltech organizowanych przez największe wydawnictwa prawnicze.
Po prostu: konkurs
Poza hackathonami, wskazać można na popularne wraz z istnieniem internetu przeróżnej maści konkursy: poczynając od rozwiązań wizualnych mających na celu: rozwój marki i zorientowanie się na oczekiwania rynku, obowiązujące trendy, etc. przez poszukiwanie rozwiązań problemów społecznych (np. #wylogujsiędożycia), aż po rozwiązanie problemów o doniosłości globalnej, takich jak ochrona przyrody czy wspomniana walka z pandemią.
Zerknijcie sami, co napisał organizator jednego z takich wydarzeń:
Our goal is to gather the brightest minds from all over the world and facilitate an environment for them to create technological solutions to current world issues (…)
Żadne z powyższych nie wyklucza oczywiście, że tego rodzaju formuła wykorzystywana jest do znalezienia rozwiązań dla biznesu.
Biznes umieszczam w odrębnym zdaniu celowo, bo tutaj zaczyna robić się ciekawie. Korzystając już z utartego schematu, który często wykorzystuje zapał do pracy i motywacje wewnętrzne, przedsiębiorcy mogą w ten sposób badać rynek i poszukiwać rozwiązań lub ludzi mogących okazać się przydatnymi dla rozwoju ich biznesu. Jest to ciekawe, może się zdarzyć, że uczestnik konkursu traktuje jako wątek drugoplanowy ochronę efektu swojej pracy. Konsekwencją takiego podejścia jest zorientowanie się uczestnika o jego położeniu już w trakcie konkursu. Niejednokrotnie dopiero w momencie, gdy szanse na wygraną stają się realne. Taka sytuacja wywołuje dyskomfort najpierw psychiczny, a potem niewykluczone, że i materialny. Jest tak, ponieważ jako uczestnicy nie zawsze znamy lub chcemy znać odpowiedzi na pytania takie jak:
1. co dalej z naszym rozwiązaniem?
2. co rzeczywiście wygrywamy?
3. czy w razie chęci wybrania drogi samodzielnego rozwoju organizator na to pozwoli?
4. czy organizator zaprosi zwycięzcę do dalszej współpracy, czy jednak zgarnie wszystko po życzliwym uścisku ręki?
Pytania są jedynie przykładowe i mają ukazać jak ważne jest, by odpowiednio złapać przed podejściem do konkursu: co i kto będzie mógł zrobić ze stworzonym przez nas jako uczestnika rozwiązaniem.
Gdzie szukać odpowiedzi? Oczywiście w prawie. ; )
Wchodząc tylko nieco głębiej w watki prawne: poniżej przedstawię jakie znaczenie ma tutaj prawo autorskie i gdzie szukać odpowiedzi.
Zaczynamy od regulaminu
Każdy organizator hackathonu czy innego rodzaju konkursu powinien zaprezentować uczestnikom regulamin. W uproszczeniu wskazać można, że będzie to konstrukcja, gdzie organizator ogłasza, że potrzebuje rozwiązania X, a uczestnik otrzymuje za to Y. X może być opisane bardzo szczegółowo i wtedy w większości przypadków dojdzie do powstania dzieła, a tym samym stosowania przepisów typowych dla tej instytucji prawnej, ale również X może być mniej precyzyjne, gdzie uczestnicy będą mieli pełną swobodę w zbliżeniu się tylko do ogólnie opisanych ram. Y może być różne: od zaproszenia do zespołu przedsiębiorcy rozwijającego projekt, gwarancja rozpowszechnienia efektu pracy zwycięzcy, po nagrodę rzeczową i środki pieniężne.
Poza tym w takim regulaminie powinny znaleźć się rzeczy oczywiste, takie jak wskazania:
1. kto może wziąć udział w konkursie;
2. co ma przygotować;
3. czas operacyjny;
4. sposób przekazania rozwiązania;
5. kto i jak decyduje o zwycięzcy;
6. co można wygrać;
7. komu i na jakich zasadach przysługiwać będą prawa do zwycięskiego rozwiązania.
8. koncert życzeń lub punkt odbioru skarg i zażaleń.
Na potrzeby tego tekstu, naturalnie, decydujące znaczenie będzie miał punkt 7. A to dlatego, że w zakresie tego zagadnienia otrzymamy informację o konsekwencjach tego, że ogłoszono nas zwycięzcami oraz, że przyjęliśmy oznaczoną nagrodę. Konsekwencjach niejednokrotnie bardzo doniosłych…
Zależy mi, by czytelnik w tym miejscu zwrócił szczególną uwagę, bo zdarzyło mi się już słyszeć, że nawet jeśli wygramy te 12.000 złotych, to nasze rozwiązanie jest warte wielokrotność tej kwoty. A my nie chcemy, by te głupki miały zdecydować, co dalej z naszym projektem.
Regulamin i prawo autorskie
Z powyższego można już chyba bez trudu rozumieć, że to, co powinno uczestnika interesować to prawa autorskie. Mogą być one opisane w Regulaminie na różne sposoby.
W sytuacji, gdy zadaniem uczestnika ma być osiągnięcie oznaczonego precyzyjnie rezultatu, to najpewniej będzie dochodziło do powstania dzieła. Wtedy organizator zastrzeże sobie w Regulaminie, że własność dzieła przechodzi na jego własność oraz, że nabywa do niego przynajmniej autorskie prawa majątkowe. Wypłata wynagrodzenia z mocy powszechnie obowiązujących przepisów skutkuje nabyciem dzieła. (Dla dociekliwych: zob. art. 921 § k.c.).
Uwaga na formę
Samo przystąpienie do konkursu wiążę się z zaakceptowaniem Regulaminu. W praktyce może odbyć się to poprzez zaznaczenie dedykowanego do tego celu checkboxa.
Jednak nie załatwia to bezpiecznego z punktu widzenia organizatora przeniesienia praw autorskich, do czego przepisy wymagają formy pisemnej. I w związku z tym: niczym dziwnym nie będzie, gdy organizator poprosi nas jeszcze o podpisanie umowy zawierającej odpowiednie postanowienia z zakresu prawa autorskiego. I to w niektórych przypadkach – tym razem z punktu widzenia uczestnika – może okazać się ostatnim dzwonkiem, by zorientować się co robimy.
Licencja:
Równie często zdarza się jednak, że w interesie organizatora nie jest nabywanie praw autorskich, a satysfakcjonuje go udzielenie przez autora rozwiązania licencji. Tutaj również może pojawić się umowa, gdzie trzeba uważać na warunki licencyjne.
Licencja niewyłączna
Uważać jednak należy na wyjątek, czyli licencją niewyłączną.
Jest to sytuacja, w której nie jest wymaga forma pisemna. A to znaczy, że rozwiązaniem wystarczającym dla organizatora będzie umieszczenie takich postanowień już w regulaminie konkursu czy hackathonu i w takiej sytuacji już po przyjęciu nagrody na żadne negocjacje umowy miejsca nie będzie.
Licencja CC
Coraz częściej, i to w szczególności, gdy społeczność budowana jest w oparciu o wspólne cele lub troskę o doniosły społecznie problem, spotykamy się z różnymi odmianami licencji Creative Commons. Można to strywializować zdaniem, że jeśli robimy dobrą robotę po godzinach, to powinna ona służyć wspólnocie.
Szczególnie gdy dzieło zyskuje na wartości, gdy jest rozwijane oraz wykorzystywane przez innych, może zdarzyć się, że właśnie z taką licencją będziemy mieć do czynienia. W takim układzie: twórca (uczestnik konkursu) udostępnia efekt swojej pracy do zastosowań niekomercyjnych ogółowi z zastrzeżeniem swojego prawa do autorstwa. Jasnym jest, że licencje te mogą się różnić w przyjętych rozwiązaniach, dlatego pamiętajmy, że zawsze proszę się one o indywidualną ocenę.
Po zaakcentowaniu newralgicznych elementów, jestem przekonany, że w razie zgłoszenia się do konkursu lub hackathonu, będziecie mieli nieco więcej entuzjazmu przy zerkaniu do Regulaminu albo przynajmniej będziecie wiedzieć dlaczego warto to robić.
W Regulaminie jest mnóstwo przestrzeni, by określić co jako uczestnicy zyskujemy i co oddajemy. Jednak miejsce na szczegółowe rozwiązania dotyczące pól eksploatacji, przeniesienia autorskich praw majątkowych i osobistych, powinno znaleźć się w umowie. Tym samym, jeśli ogólne warunki regulaminu nie zawierają dla uczestnika postanowień wykluczających, jak np. udzielenie licencji organizatorowi, to warto zapamiętać, że w razie, gdy nam się powiedzie: koniecznym będzie zatrzymanie się na etapie umowy. Zapoznanie się z nią z pewnego rodzaju dystansem i podjęcie negocjacji.
Nie zawsze warto przenieść cały katalog praw na organizatora
Obowiązkowym jest zapamiętanie, że do przeniesienia praw autorskich organizator nie powinien nas zmuszać. I jeśli większe szanse widzimy na rozwój swojego rozwiązania z kimś innym albo samodzielnie, to zwyczajnie w świecie tak należy postąpić.
Czy regulamin konkursu może być zniechęcający dla uczestnika?
Tak, jak najbardziej. Pomimo tego, zawsze warto brać udział w tych konkursach, które dają przestrzeń, by poznać zapatrywania i potrzeby organizatorów; poznać ludzi z branży i skorzystać z nieograniczonej na takim wydarzeniu, a wspomnianej na wstępie, inspiracji. Korzystać można także z bezcennej rady występujących na hackathonach mentorów. Zaufajcie mi, że wówczas uczą się obie strony.
Pamiętajmy zatem, że korzystanie z wyżej wspomnianych walorów i ewentualna wygrana nie jest jednak zawsze związana z koniecznością odbioru nagrody czy podpisaniem umowy o współpracy z organizatorem. Jeśli okaże się, że nie warto, to przecież nie niweczy to korzyści z akapitu poprzedniego.