blockchain,  prawo autorskie,  technologie

Czy NFT to naprawdę rewolucja?

Zapytacie i słusznie! O czym dokładnie będzie ten text? A będzie:

  1. O tym, jakie możliwości (technologiczne i prawne) token daje dzisiaj,
  2.  I o tym jaką wartość może dostarczyć on w przyszłości.

Na koniec, spróbujemy odpowiedzieć na pytanie tytułowe.

A jeszcze wcześniej, zerknij do mojego textu z shadowtech.pl o definicji NFT, uniswapie oraz możliwościach związanych z tokenizacją – klik.

Jeśli wyklikamy hasło „NFT” w wyszukiwarce internetowej, to przykładów nam nie zabraknie. Można zerknąć na kryptokoty; aukcje przeprowadzane przez największe domy aukcyjne (zob. Christie czy Sothebys), gdzie ceny sprzedaży sięgały dziesiątek milionów dolarów, czy setek tysięcy złotych – jeśli spojrzymy na lokalne uwarunkowania.

Na popularność wpływa technologia

Technologia – sam fakt jej wykorzystania staje się dla niektórych bodźcem. To korzyści takie jak: gwarancja oryginalności, legalnego pochodzenia, czy wreszcie możliwość zapisania praw artysty lub pierwszego sprzedawcy do ułamka wynagrodzenia – w przypadku każdej kolejnej transakcji przy użyciu danego NFT. I to ostatnie wydaje się być cechą technologii, nad którą warto się zatrzymać.

W służbie artystom: droit de suite

Artyści, osoby zawodowo zajmujące się rynkiem sztuki, czy prawnicy znają doskonale instytucję droit de suite (artist’s resale right). To instytucja wywodząca się z Francji, która ma na celu zabezpieczenie praw artysty – w sytuacji, w której jego dzieło rośnie na wartości już po wprowadzeniu do obrotu.

W polskim porządku krajowym droit de suite zostało uregulowane poprzez przyjęcie widełek procentowanych zależnych od ceny sprzedaży dzieła. Do zapłaty z tytułu droit de suite zobowiązany jest sprzedawca lub solidarnie: sprzedawca razem z podmiotem zajmującym się zawodowo obrotem dziełami sztuki. Jednak przepisy pozostawiają tutaj twórcę w rękach sprzedawców, co znaczy, że często skuteczne uzyskanie zapłaty z tego tytułu wymaga aktywności sprzedawcy, a czasami nawet wejścia w spór sądowy.

 

Jean Francois Millet, domena publiczna.

I tym samym dochodzimy do momentu, gdzie technologia może okazać się bardzo przyjazna artystom. Warunki obrotu tokenem NFT opisane są w smart kontrakcie, tj. programie komputerowym zapisanym na blockchainie, którego postanowienia mogą wykonywać się w sposób automatyczny. Wystarczy jedynie spełnienie się określonych i zapisanych w programie warunków.

Teraz łatwo sobie wyobrazić, że jeśli w smart kontrakcie zapiszemy prawo do określonego wynagrodzenia w razie dalszej sprzedaży dzieła, to potraktujemy to jako postanowienia umowne, które spełnia się pod warunkiem, że dojdzie do sprzedaży dzieła.

Blockchain zarchiwizuje transakcję, a zatem traktując zagadnienie w dużym skrócie: można powiedzieć, że twórca jest bezpieczny. Bezpieczny, ponieważ wypłata umówionej części ceny powinna trafić na jego kryptowalutowy portfel w wyniku akcji, która sama się wykonuje. Bez potrzeby śledzenia transakcji i bez potrzeby wzywania sprzedawcy do zapłaty.

Powyższy przykład opisuje wykorzystanie technologii do zabezpieczenia praw artystów do wypłaty umówionego wynagrodzenia. Nie wydaje mi się jednak, aby istniały przeszkody dla zapisania przez dewelopera kontraktu wypłaty droit de suite, którego wysokość zależałyby od ceny transakcji. W takim układzie twórca mógłby zabezpieczyć wykonalność prawa, które i tak przyznano mu ustawowo.

Nowe rynki i nowe pokolenia

Poza wskazaną korzyścią w sferze wykonalności umów, można dostrzec także dotarcie tokenów na zupełnie nowe rynki. Zaczęliśmy od bardzo popularnego i zarazem plastycznego przykładu z rynku sztuki. Ale! Czy NFT już równie dobrze nie służy do wymiany wartości cyfrowych w grach online, jak np. przypisanie konkretnego skina do NFT, czy nie służy już do wymiany gifów z highlightów z NBA? Czy nie służy do sprzedaży egzemplarzy do jeszcze niewydanej planszówki?

Co jeszcze pomaga w sprzedaży NFT i daje im szansę na rewolucję?

W przypadku kampanii crowdinvestingowych, które pozyskują kapitał w walucie wirtualnej nie bez znaczenia pozostają także aspekty psychologiczne. Łatwiej jest bowiem reinwestować czasami łatwo lub w niespodziewany sposób pomnożony kapitał wyrażony w walucie wirtualnej. I właśnie tę przełamaną barierę psychologiczną może próbować wykorzystać rynek NFT. Złośliwi, by nawet powiedzieli, że mamy mnóstwo kapitału do przepalenia i cokolwiek byśmy do NFT nie przypisali, to i tak nabywca zainteresowany będzie nabyciem takiego tokena.

W sukcesie aukcji NFT rolę odgrywa także sposób dystrybucji. Współpraca z renomowanym domem aukcyjnym daje poczucie pewności po stronie klientów oraz nieco splendoru, a po stronie artysty – pozwala mu sięgnąć do już zbudowanej bazy kolekcjonerów. Dodatkowo artyście lub sprzedawcy aukcja organizowana przez podmiot zawodowo obracający dziełami sztuki, pozwala zyskać wiarygodność.

A zatem czy naprawdę czeka nas rewolucja?

Gdy spróbujemy zebrać garść wysłowionych powyżej dość luźnych myśli, to niektórzy powiedzą, że rewolucja jest nieunikniona. Powiedzą, że przeciętny użytkownik (uczestnik rynku czy nabywca tokenu) tak jak nie zna szczegółów technologicznych używanej na co dzień karty Mastercard, tak nie musi ich znać w przypadku transakcji na blockchainie. Więcej, powiedzą, że będziemy mieć coraz więcej kapitału w kryptoaktywach i to wcale nie będzie ten sam kapitał, co na tradycyjnym rynku finansowym. To może pozwolić na budowę konkurencyjnych rozwiązań dla platform crowdfundingowych oraz fundraisingowych czy upraszczać finansowanie na pozyskiwanie kapitału dla branży eventowej, wydawniczej (tak jeśli chodzi o gaming, jak i tomik wierszy).

Powyższe zaś łatwo można skonfrontować twierdzeniem, że korzyść jest tylko pozorna; że to próba na wyłuskanie kryptoaktywów i zabawa dla tych, którzy poprzez własność NFT pragną zamanifestować stan posiadania.

W przypadku rynku sztuki, powiedzą, że kolekcjoner nabywa wyłącznie prawa do wyświetlania cyfrowego obrazka. Dzieła nie można dotknąć, ani powąchać. Kupuje więc de facto tylko prestiż. I gdybyśmy na takim podejściu do sprawy mielibyśmy zakończyć, to rzeczywiście trudno byłoby powiedzieć o rewolucji.

Jednak jeśli zastanowimy się nad tym, czy:

  1. NFT otwiera inwestycje dla nowych pokoleń;
  2. Wprowadzamy nowy standard autentyczności pochodzenia (i nie tylko o sztukę chodzi, może to być ważne dla branży farmaceutycznej czy dóbr luksowych);
  3. Wprowadzamy nowy standard zabezpieczenia praw uczestników rynku,

to marzenie o rewolucji staje się bardziej realne.

Na koniec: tylko jeden akcent. W NFT i generalnie rzecz biorąc w blockchainie dobrze widzieć ogromny potencjał. Potencjał ten jednak jest ukryty w cechach, które ta technologia wedle swoich entuzjastów ma uosabiać. Być może skończy się jednak na zupełnie innej technologii, która ten pozytywny zestaw będzie w stanie zamienić w globalną adopcję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *